Piosenki

Klasa 4, 5, 6, 7

  1. Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy.

Co nam obca przemoc wzięła,  szablą odbierzemy.

 

Marsz, marsz Dąbrowski, z ziemi włoskiej do Polski.

Za twoim przewodem  złączym się z narodem.

  1. Przejdziem Wisłę, przejdziem Wartę,

będziem Polakami.

Dał nam przykład Bonaparte, Jak zwyciężać mamy.

  

  1. Jak Czarniecki do Poznania po szwedzkim zaborze,

Dla ojczyzny ratowania  wrócim się przez morze.

  1. Już tam ojciec do swej Basi mówi zapłakany -

Słuchaj jeno, pono nasi  biją w tarabany.

Nutka wpadła do fartuszka nuci kołysankę.

I namawia wypij,   wypij  mleka pełną szklankę.

Hopsa,  hopsa , hopsasa tańczy na obrusie

już nie wróci do śpiewnika ze mną zostać musi

   Hopsa,  hopsa , hopsasa uśmiechnięta Nutka

   zna melodii chyba z tysiąc chociaż jest malutka

Gdy wieczorem spać się kładę Nutka nieposłuszna

Śmieszny nosek swójwystawia śmieje się z fartuszka.

     Dziś do szkoły ją zabiorę — straszy wiatr i plucha

    Usiądziemy wszyscy w kole żeby nutki słuchać

Jeden klucz pomaga mi drzwi otworzyć raz, dwa, trzy

A ja zeszyt pełen mam, kluczy dzięki którym gram.

 

Bo klucz wiolinowy otwiera mi

do dźwięków, melodii piosenek drzwi

Gamę, trójdźwięk, dur i mol

Łatwiej zagrać kiedy wiem, łatwiej zagrać kiedy wiem,

Gdzie znajduje się dźwięk sol

 

Mogę grać melodię tą dźwięki mi posłuszne są

Wszystkie nuty zagram sam, bo klucz wiolinowy mam.

Myszka jest u nas w szparce,

proszę nie mówcie  o tym

Niani, ani kucharce,

bo by wnet przyszły z kotem.

A ja ją bardzo lubię i jej tu dobrze z nami,

Gdy w kącie kruszki skubie, ruszając wąsikami.

Nie chcę, by ją zabito,

więc karmię ją kryjomie

Przyjdzie do mnie z wizytą,

to was z nią zaznajomię.

     Kikkediboom to taka nasza gra,
     kikkediboom w to cały dom nasz gra
     w kikkediboom gra mama, w kikkediboom gra tata,
     w kikkediboom gra siostra , brat i ja.

1.  W tej grze doprawdy piątej klepki brak,
    bo wszystko w niej na odwrót i na wspak
    Na rękach noś trzewiczki, na nogach rękawiczki
    i wszystko rób na odwrót i na wspak.
2.  Ta gra doprawdy bywa śmieszna tak
    sąsiadka grozi szczotką-krzyczy zła:
    „to skandal, co za banda, tej bandzie wlepić mandat.
    Tych zabaw już po uszy każdy ma.”
3.  A kiedy cała okolica grzmi
    poważny bądź i wstrzymaj się od gry
    ubrany nienagannie, czasami kładź się w wannie
    na znak, że więcej nie grasz w takie gry.

Moja planeta jest całkiem „nie z tej Ziemii „

Moja planeta nie ma ceny
Moja planeta jest rano niewyspana 

Moja planeta jest tam gdzie Ty i mama.
Moja planeta nie spadła tu z księżyca

Moja planeta to tajemnica
Moja planeta raz zimna raz przegrzana
Moja planeta jest tam gdzie Ty i mama.
     S.O.S. - to Ziemia woła ludzi
    Jutro tlen już trudniej będzie zbudzić
    S.O.S. - ratujmy siebie sami
    S.O.S. - do siebie wysyłamy

Moja planeta miłości się nie boi
Moja planeta broń rozbroi
Moja planeta zna dobre obyczaje
Moja planeta nam wszystkim dłoń podaje

      Przyszła niespodziewanie, nie pukała wcale.

      Zdjęła kapelusz, uśmiechnęła się.

      Zaraz poznałem całą w kwiatach piękną damę.

      Wiosno, ach wiosno witam Cię...

Śpiewajmy wszyscy dziś wesoło zima skończyła się

słoneczko świeci nam nad głową-uśmiecha się,

Choć czasem wiosenny deszczyk kapnie ci na nos

ty śpiewaj z nami na cały głos.

          Chwileczkę posiedziała kawy pić nie chciała,

          mówi, że musi iść obudzić świat.

          Poszła na łąki i rzecz to jest niesłychana,

          gdzie stąpnie kwitnie piękny kwiat.

Gdzieś daleko stąd złoty zamek złoty tron.

Wstążek cichy szum, niewidzialnych gości tłum.

    Koronkowy bal, już nas woła świateł tysiąc, tysiąc barw

    Co tam smoki co tam kryształowe łzy

    Damy sobie radę ja i ty pamiętaj: Gdy mi rękę dasz

    popłyniemy razem tam gdzie oczy gwiazd

    Przez bajkowe niebo przez bajkowy las,

    Gdy mi tylko rękę dasz.

Gdzieś daleko stąd złoty zamek złoty tron.

Zapukamy tam do bajkowych wielkich bram.

    Jak tęczowe ćmy zatańczymy póki szklana góra lśni

    Co tam smoki…

Do do doskonale śpiewać chcę,  re re refren świetnie znam

Mi mi miło słuchać piosnki tej, fa fa fantastycznie zagram wam

Sol sol solo śpiewam niczym ptak, la la jak landrynka słodko tak

Si si sił nabrałem, kiedy zaśpiewałem

do do dobrze znam tekst wprzód i wspak.

Do- re -mi –fa- sol la –si- do,       do- si –la-sol- fa -mi -re -do

C -d –e- f- g -a –h- c ,      c –h- a- g- f –e- d- c

C c celnie trafiam w każdy dźwięk, d d delikatnie tak

E e elegancko robię brzdęk, f f flecik prosty pięknie gra.

G g  gładko zagram utwór wam, a a jak artysta talent mam

H h hałasuję, kiedy muzykuję, c c całą gamę dobrze znam

Słoneczko długo dzisiaj spało, nie wiedziało, że

W nocy się na świecie zrobiło biało, spadł dla dzieci pierwszy śnieg.

Białe pola białe góry, śnieżny wstaje dzień

I tylko miś zamruczał - obudził się, lecz wkrótce zapadł w długi sen.

Już Pani Zima przyszła do nas, przyniosła z sobą biały puch,

Zmrożone sople błyszczą w świetle dnia,

pobawmy się śnieżynką ty i ja

Leśna choinka stoi biała, chłodny szumi wiatr

I tylko serca dzieci cicho biją, bo już choinkę ubrać czas.

Nowy rok idzie polną drogą mrozem srebrzy trakt.

Wyjdziemy mu naprzeciw, zaśpiewamy

śnieżną piosenkę ty i ja.

Zaraz siądę sobie w kącie

zagram dzieciom na trójkącie

Trójkąt srebrne oczy ma,

srebrnym głosem pięknie gra.

Czary mary weź pałeczkę do ręki,

czary mary wyczarują się dźwięki.

Czary mary i na pewno w tych dźwiękach

jest zaklęta,  zaklęta piosenka.

Tu są dzwonki tu pałeczka,

zagram dzieciom na dzwoneczkach.

Zagram dzieciom sol-do mi

zatańczymy ja i ty.`

Hula babula wsiadła na miotłę, tam i z powrotem, tam i z powrotem

W podróż ruszyła ze swoim kotem. W górę i w górę i w dół.

     Spieszy się bardzo hula babula tam i z powrotem…

     Żeby na obiad zdążyć do króla W górę i w górę i w dół.

Księżyc był jasny wieczór pogodny tam i z powrotem…

Kot nagle wrzasnął „miał jestem głodny” W górę i w górę i w dół.

    Wracam do domu gdyż chęć mnie bierze tam i z powrotem…

    Przekąsić myszką, lub nietoperzem. W górę i w górę i w dół.

Hop i po tęczy zjechał na ziemię tam i z powrotem…

Teraz już syty na piecu drzemie W górę i w górę i w dół.

Wisi sopel pod balkonem,

oczy całe ma łezkami wypełnione.

Kapią łezki z oczu sopla,

biedny sopel o połowę stopniał.

 

Słonce mocno zaświeciło,

chudy sopel spod balkonu roztopiło.

Zamiast lodu wszędzie woda,

Trochę sopla spod balkonu szkoda.

Po mieście po mieście o nocnej godzinie

Idzie Nocny Marek w nocnej koszulinie

W ręku trzyma świeczkę, stąpa na paluszkach

Dzieciaki , dzieciaki , uciekać do łóżka.  X2

Idzie Nocny Marek przez ciemne ulice

Zagląda przez szpary, puka w okiennice

Gdy siedzisz sam, wśród czterech ścian i smutek ci doskwiera.

Rozmawiasz już od godzin dwóch z ekranem komputera.

Posłuchać chciej piosenki tej ,a spełnisz swe marzenia.

Zapraszam cię, by przenieść się w świat baśni Andersena.

Laj, laj, laj, laj, laj, laj. laj, laj. laj,laj, laj  w świat baśni Andersena. 

Tam z lodu świat północny wiatr wyrzeźbił dla swej pani,

A mały Kaj śni, że to raj, i bawi się klockami.

Idź Gerdo bo tam znajdziesz go, i spełnisz swe marzenia.

Zaproś i nas na jakiś czas W świat baśni Andersena. 

Laj, laj, laj, laj, laj, laj. laj, laj. laj,laj, laj  w świat baśni Andersena. 

Słowiczy śpiew zapiera dech. Wyciska łzy radości.

Słucha go dwór, pochlebców chór, i całe rzesze gości.

Ptaszku, czy wiesz, że my cię też słyszymy w swych marzeniach?

Więc zaproś nas na jakiś czas w świat baśni Andersena.

Laj, laj, laj, laj, laj, laj. laj, laj. laj,laj, laj  w świat baśni Andersena. 

Więc nie siedź sam wśród czterech ścian i nie daj się smutkowi.

Komputer weź, wyłącz i cześć rozmowę z nim masz z głowy.

Posłuchać chciej piosenki tej, a spełnisz swe marzenia.

Zapraszam cię. by przenieść się w świat baśni Andersena

Laj, laj, laj, laj, laj, laj. laj, laj. laj,laj, laj  w świat baśni Andersena. x2

Gdyby tak wróżką być gdybym czary wszystkie znać.

Można wtedy byłoby ludziom dać to czego im brak.

Ciągle nam czegoś brak i nie pytaj czemu tak,

możesz przecież nawet ty wciąż na lepsze zmieniać świat.

 

Sam potrafisz przecież zmieniać świat

Śpiewaj z nami wciąż radośnie tak.

Więcej słońca, więcej barw.

Więcej kwiatów, więcej radości w nas.

Tylko ty siłę masz w twoich dłoniach cały świat.

Jeśli chcesz radośnie żyć mocą swoją zmieniaj świat.

Uśmiech twój dobry gest może spełnić piękne sny

I po chwili cały świat będzie śpiewał tak jak ty.

 

Sam potrafisz przecież zmieniać świat

Śpiewaj z nami wciąż radośnie tak.

Więcej słońca, więcej barw.

Więcej kwiatów, więcej radości w nas.

  1. Miał raz tata grata fiata w nim dziurawy bak,

Świateł całkiem brak, ach szyby w drobny mak.

Tata bawił się w pirata jeździł byle jak, byle jechał stary wrak.

2. Zdarte sprzęgło i opony dobry jeszcze gaz,

   Więc do dechy gaz ech gazu jeszcze raz.

  Kierownica ukręcona i hamulców brak, Ale grzeje stary wrak.

3. Tata wrakiem gna zygzakiem, a hamulców brak

    Kto kieruje tak, ach po co jeździć tak.

    Na wirażu dodał gazu i do rowu wpadł Drogi tato zły to znak.

4. Przyjechało pogotowie i pożarna straż

  Cztery wozy aż, ach tato jak się masz.

  Auto w rowie guz na głowie plastra tylko brak

  Tata zdrów lecz w proszku wrak.

5. Grata fiata na hol wzięli po co komu wrak

   Gdy rozbity tak, ach w drzazgi w drobny mak.

    Na skład złomu zaciągnęli, bo surowców brak Z dobrej stali stary wrak.

 

Mówione : Jeśli chcesz wzbogacić dom grata fiata daj na złom

Gdzie przysiadasz, , kiedy wyjdziesz na podwórze?

Gdzie pogadać zawsze chciałbyś jak najdłużej?

Gdzie najwięcej spotkasz dziewczyn i chłopaków?

- No, wiadomo - każdy powie - na trzepaku!

Na trzepaku jest wesoło, na trzepaku siada gołąb,

czasem wiatr, a czasem deszcz ,wiec wesoło tutaj jest

wiec wesoło tutaj jest!

Czasem ktoś tu coś wytrzepie - i ma rację.

Czasem ktoś uprawia tutaj akrobację,

czasem ktoś ci zdradzi swoją tajemnicę,

bo na trzepak zawsze przecież można liczyć

Wisi sopel pod balkonem,

oczy całe ma łezkami wypełnione.

Kapią łezki z oczu sopla,

biedny sopel o połowę stopniał.

 

Słonce mocno zaświeciło,

chudy sopel spod balkonu roztopiło.

Zamiast lodu wszędzie woda,

Trochę sopla spod balkonu szkoda.

Dla ciebie koleżanko kolego ci ludzie, to miejsce, ten czas.

Ucz się i pracuj dla dobra wspólnego niech przyszłość dumna będzie z nas.

W tej szkole umysł, duszę kształtujesz i co dzień  mądrzejszy, piękniejszy.

Dostaniesz to czego potrzebujesz tu każdy jest najważniejszy.

 

Człowiek to jest rzecz święta tak uczył nasz patron Żeromski.

Te słowa w sercu zachowaj dla brata, dla siostry, dla Polski.

Krzywdzić nikogo nie wolno –  powtarza dziś szkolny nasz chór.

Przesłanie niech każdy pamięta od morza, aż po szczyty gór 

Klasa 5

  1. Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy.

Co nam obca przemoc wzięła,  szablą odbierzemy.

 

Marsz, marsz Dąbrowski, z ziemi włoskiej do Polski.

Za twoim przewodem  złączym się z narodem.

  1. Przejdziem Wisłę, przejdziem Wartę,

będziem Polakami.

Dał nam przykład Bonaparte, Jak zwyciężać mamy.

  

  1. Jak Czarniecki do Poznania po szwedzkim zaborze,

Dla ojczyzny ratowania  wrócim się przez morze.

  1. Już tam ojciec do swej Basi mówi zapłakany -

Słuchaj jeno, pono nasi  biją w tarabany.

Jak co dzień rano spać się chce,

a wstrętny budzik budzi mnie

Śniadanie wcinam, mlekiem popijam,

może na lekcji zdrzemnę się

Nasz szkolny blues, szkolny blues,

nasz szkolny blues szkolny luz

Bez przerwy kuję cały dzień,

a wszyscy mówią „jesteś leń",

A ja potrafię uczyć się sam

tysiąc jedynek tylko mam.

 

Gdy czas wf-u zbliża się

to aż z rozpaczy płakać się chce,

By się nie męczyć mówię, że

jest mi niedobrze jest mi źle.

 

I choć problemów tysiąc mam,

choć czasem wszystko lepiej wiem

uczniem być życie całe chcę

i w mojej szkole uczyć się.

Lekcji skupienie i ciszę przerywa dzwonka dźwięk

Z dzwonka na przerwę się cieszą pilny uczeń i leń.

      Szkolny dzwonek to taki czarodziej,

      co czary mary robi nam co dzień.  X2

Suma, iloraz, iloczyn, dyktando z literą „ż”

Mozół lekcyjny zakończy dzwonka na przerwę brzęk.

Nie mamy samochodu, lecz przecież są tramwaje
Więc jedźmy na majówkę w niedzielę razem z majem.
Zabiera sie wałówkę, herbatę oraz psa, A tutaj się za nami piosenka jeszcze pcha.

Na majówkę, na majówkę,
razem z mamą, razem z tatą na wędrówkę.
Tam, gdzie łąka, Tam gdzie las, gdzie nie było jeszcze
naaas.
Na majówkę, na majówkę,
razem z mamą, razem z tatą na wędrówkę. Tam, gdzie łąka, Tam gdzie las,
gdzie nie było jeszcze nas, na majówkę, na wędrówkę.

Majowy motyl tańczy z biedronką piegowatą,
słoneczko tańczy z niebem
a mama tańczy z tatą.
Pies goni własny ogon, a ogon goni psa,
w zielone - roztańczone piosenka z nami gra.

A kiedy słońce mrugnie, że bardzo jest już śpiące,
mówimy do widzenia motylom i biedronce
Wsiadamy do tramwaju, wracamy do em dwa,
i znowu na niedzielę piosenka czeka ta:

W kołysce Ziemii zasypiamy,

przy ciepłym boku taty, mamy.

Z wieczornej rosy noc się przędzie,

czego nie było, jutro będzie.

      Kołysz nas, Ziemio, kołysz do snu,

      Otul w obłoki, chmury, mgiełki.

      Chcemy odpocząć po długim dniu.

      Rozwieś nad nami gwiazd supełki.

      Kołysz nas, Ziemio, na dobry sen,

      zamień gwar świata w szelest .łąki.

      Niech nas obudzi, gdy wstanie dzień,

       jasne, pogodne słońce.

Zanim pogasną w oknach światła,

niech się rozplącze, co się gmatwa.

Zanim się noc ze świtem minie,

 wszystko co było, niech odpłynie.

Słońce przygrzewa, wietrzyk powiewa

   jakiej to pory czas?

   Pączki w zaroślach mówią, że wiosna

   idzie od pól przez las.

   Hej, wiosno, hej! Hej, wiosno, hej! Już...

    pączki w zaroślach mówią, że wiosna

    idzie od pól przez las

Dziś na boisku krzyki i piski, drużyna w piłką gra.

Kto- strzelił gola? Tomek, czy Olaf?

Czy ten wiosenny wiatr?

Hej, wiosno, hej! Hej, wiosno, hej! Mów...

Kto strzelił gola? Tomek, czy Olaf?

Czy ten wiosenny wiatr?

         Kwitną na łące kwiaty pachnące obok zielonych traw,

         niosą ich pyłek barwne motyle i staw już pełen żab.

        Hej, wiosno, hej! Hej, wiosno, hej! Spójrz

        Niosą ich pyłek barwne motyle i staw już pełen żab.

Biała dama, sroga zima, białym puchem świat okryła,

zamieniła wodę w sople, błyszczą w słońcu srebrne krople.

Płatki śniegu tańczą lekko, opadają cicho, miękko,

drzewa mają czapy białe i puszyste, śnieżne szale.

     Biała dama, sroga zima, śniegiem ziemię otuliła.

     Sroga zima, biała dama, mrozem straszy nas od rana.

Sroga zima, biała dama, mrozem straszy nas od rana,

ale mróz to nie przeszkoda, by z kuligiem gnać przez pola.

Ciepłe buty, czapka, szalik, można się na śniegu bawić.

Sanki, łyżwy oraz narty rozgrzewają nie na żarty

Już odeszła złota jesień tęczą barw promiennych

Liście wiatr z gałęzi zrzucił rozproszył po ziemi

Deszcz strugami w szyby dzwoni zimę zapowiada

Świat zmęczony już jesienią do snu się układa.

Białe chmury wiatr goni po niebie,

Pani Zima sypie z góry śniegiem

Mróz na szybach kwiaty wymalował,

sople lodu ziemi podarował.

Białym puchem zasypany zasnął świat zmęczony

Ptaki kluczem odleciały w świata cztery strony

Noc okrywa ciemnym płaszczem pola wybielone,

Księżyc śpiewa kołysanki o pannie śniegowej.

  1.    O, radości, iskro bogów, kwiecie elizejskich pól

    święta, na twym świętym progu staje   nasz natchniony chór

    Jasność twoja wszystko zaćmi, złączy, co rozdzielił los,

    wszyscy ludzie będą braćmi tam, gdzie twój przemówi głos.

2, Patrz, patrz, wielkie słońce światłem biegnie, sypiąc złote skry,

    jak zwycięzca i bohater biegnij bracie tak i ty.

     Radość tryska z piersi ziemi, radość pije cały świat,

    dziś wchodzimy, wstępujemy na radości złoty ślad.

  1.    Ona w sercu, w zbożu, w śpiewie, ona w splocie ludzkich rąk,

     z niej najlichrzy robak czerpie, w niej największy nieba krąg.

     Wstańcie, ludzie, wstańcie wszędzie, ja nowinę niosę wam:

     na gwiaździstym firmamencie bliska radość błyszczy nam.

Znów pusty dom nie wiem gdzie wszyscy są

Znów pobiegli do swych ważnych spraw

Inny ktoś ma siostrę brata czy psa A ja tylko marzenia mam

Gdy ładny sen wcale nie śpieszy się Aby coś ciekawego mi śnić

Wtedy z najdalszych stron mrugnie gwiazdka to on

Widać tęskni i chce ze mną być

        E. T.! E. T.! Pamiętaj że ja czekam tu

       Gdy zjawisz się na statku ze światła i chmur

       E. T.! E. T.! Wróć! Spójrz na ziemię słoneczną za dnia

       A ta mała kropeczka to ja

To nic że masz trochę mniej ładną twarz

Mnie się bardzo podobasz i już

A gdybyś też nie miał gdzie podziać się

To miejsce koło mnie jest tuż

Ty jesteś wiem już nie bajką nie snem Ale jesteś prawdziwy jak ja

Obiecuję ci że nikt już nie skrzywdzi cię

Tylko przyleć jak szybko się da

Dziś nad ranem w radio usłyszałem

Jakiś utwór- Mozart, Haendel, Brahms albo Bach

i przez niego prawie zwariowałem

Bo mnie dopadł i omotał, jak jakiś czart

Próbowałem z myśli go wyrzucić i

lecz chodził za mną jak cień

     W szkole, w sklepie, na peronie

     W windzie, w kuchni, na balkonie

     Miałem w biednej głowie całą filharmonię

Byłem już bez sił więc się poddałem

Wygrał ze mną Mozart. Haendel, Brahms albo Bach

I w zeszycie nuty zapisałem

Zaraz siądę do pianina i będę grał

A za lasem wołki moje, za lasem,

a mam ci ja fujareczkę za pasem

A wyjmę ja fujareczkę zza pasa, (zza pasa)

wyjdą, wyjdą wołki moje zza lasa, (zza lasa)

 

A schowam ja fujareczkę kochaną,

a staną ci moje wołki, a staną.

A zaczekam z fujareczką tą moją,(tą moją),

aż się wołki ze strumienia napoją, (napoją).

 

A wyjmę ja fujareczkę - będę grać,

a będą się moje wołki do dom brać.

Jak ja na mej fujareczce zagraję,(zagraje)

usłyszą mnie moje wołki o staje (o staje)

O białych świętach wciąż marzę,
bo w mej pamięci ciągle mam
migocących bombek srebrzyste twarze i
magiczne dzwonki śnieżnych sań.
O białych świętach wciąż marzę,
bo w mej pamięci ciągle mam
migocących światełek czar
oraz stukot rozpędzonych sań.
O białych świętach wciąż marzę,
kiedy świąteczne kartki ślę.
Życzę tobie szczęścia i miłych wrażeń gdy
Święty Mikołaj zjawi się.
O białych świętach wciąż marzę,
kiedy świąteczne kartki ślę.
Niech się spełnią marzenia me
i bielutkie będą święta te.

Czarne wrony czarno kraczą, w czarnych barwach widzą świat

I na próżno im tłumaczą mądrzy ludzie już od lat:  .

Zamiast krakać, weźcie pędzel, przemalujcie, co się da

Czarnych barw nie chcemy więcej, każdy w kolor gra!

Czarne przegrywa, kolor wygrywa, w kolory grajmy dziś,

W jabłka z jabłonek, w skrzydła biedronek,

w każdy zielony liść!

I jeszcze w te zboża znad Wisły, i Odry,

i w słońce, co mówi nam:

„Dzień dobry, dzień dobry, dzień dobry,  dzień dobry!"

W słońce nad głową, w różę różową, w malwy wysoki kwiat,

W srebro wieczorów, w tysiąc kolorów, w jasny, wesoły świat!

Czarne barwy mamy z głowy, nie będziemy w czarne grać,

Może tylko zostawimy czarnych jagód pełną garść,

Siedem kropek na biedronkach i na nosie piegi trzy,

 A poza tym wykluczamy czarny kolor z gry!

Gdybym ja był krokodylem,

nie chciałbym mieszkać gdzieś nad Nilem.

Wolałbym leżeć na kanapie,

patrzeć jak łza za łzą mi kapie.

Krokodyl, krokodyl  blues.

Leży krokodyl na kanapie z nosa mu kapie, z oczu kapie,

chustkę do nosa trzyma w łapie, krokodyl blues

 

Leży krokodyl na kanapie na błękitno-czarnej kapie,

 płacze i płacze, przez nos sapie, krokodyl blues

 

Taki już psi los krokodyla do płaczu dobra każda chwila

kiedy nad Nilem się pochyla krokodyl blues

W maleńkim domku mieszka Królewna Śmieszka

Czy ściemnia się, czy dnieje, królewna wciąż się śmieje.

I słychać hi hi cha.

I słychać hi hi cha cha 

cha cha hi hi hi hi hi hi cha

I słychać hi hi cha, i słychać hi hi cha,

i słychać hi hi cha, i słychać hi hi cha

I słychać hi hi hi hi hi hi cha.

Ze śmiechu aż się dusi, lecz śmiać się musi

I w którejś życia wiośnie, skończy bardzo żałośnie

Bo rzecz to całkiem pewna,

pęknie ze śmiechu królewna cha cha

hi hi hi hi hi hi cha

Był sobie Pan Sikorek miał domek istny cud

Zabawek cały worek i lody w każdy wtorek

Lecz biedny Pan Sikorek miał tylko jeden but

 

Na trąbie grywał starej i z mleczy wianki plótł.

I złoty miał zegarek i w wannie rybek parę,

Lecz biedny pan Sikorek miał tylko jeden but

 

W lodówce miał pingwina co bardzo lubił lód

I krem na podwieczorek i łódkę na motorek

Lecz biedny pan Sikorek miał tylko jeden but

 

Aż dobra ciocia Klocia wybrawszy się do wód

Kupiła mu w prezencie parasol, swoje zdjęcie

I piękny nowy but - swój nowy but!

 

Założył pan Sikorek i nosił go jak cud.

I nosił go w niedzielę, lecz zgubił go we wtorek

I znowu pan Sikorek ma tylko jeden but.

Uciekło sikorce pióreczko , niebieskie z czarniutką kropeczką.

Wysoko latało, niziutko spadało,

ho-ho-ho, ho-ho-ho, ho-ho-ho, ho-ho-ho!

Niebieskie pióreczko!

Latała sikorka w kółeczko , ścigała niebieskie pióreczko

Porwał ci je dudek, wetknął sobie w czubek

 

Za górką za laskiem, nad rzeczką uciekło dudkowi pióreczko.

Na wodę sfrunęło do morza płynęło

 

Płynęło niebieską łódeczką do morza sikorki pióreczko.

Złowiły je dzieci koło mostu w sieci,

Chociaż każdy z nas jest młody, Lecz go starym wilkiem zwą,
Strażnikami polskiej wody, Marynarze polscy są.

Morze, nasze morze, będziem ciebie wiernie strzec.
Mamy rozkaz cię utrzymać
Albo na dnie,na dnie twoim ledz  , albo na dnie z honorem

ledz z honorem ledz, z honorem ledz.

Żadna siła, żadna burza Nie odbierze Gdańska nam.
Nasza flota, choć nieduża, Wiernie strzeże portów bram.

Klasa 6

  1. Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy.

Co nam obca przemoc wzięła,  szablą odbierzemy.

 

Marsz, marsz Dąbrowski, z ziemi włoskiej do Polski.

Za twoim przewodem  złączym się z narodem.

  1. Przejdziem Wisłę, przejdziem Wartę,

będziem Polakami.

Dał nam przykład Bonaparte, Jak zwyciężać mamy.

  

  1. Jak Czarniecki do Poznania po szwedzkim zaborze,

Dla ojczyzny ratowania  wrócim się przez morze.

  1. Już tam ojciec do swej Basi mówi zapłakany -

Słuchaj jeno, pono nasi  biją w tarabany.

Chcesz wiedzieć, skąd ten świat, z jakich gwiazd tu spadł 

Skąd się wziął księżyc, ja i kwiat?

Wciąż pytasz mnie, a ja nie wiem prawie nic

może tylko tyle, że tak pięknie żyć.

Pięknie żyć - znaczy kochać świat

Pięknie żyć, tak jak żyje ptak

Pięknie żyć, tańczyć tak. jak wiatr,

A Ziemi życzyć naj... jak najdłuższych lat.

Chcesz znaleźć skarb i śnić najwspanialsze sny.

Gdzie i jak - ty podpowiesz mi.

Jawa jak sen, jak baśń, czarodziejska nić.

Jeśli mi uwierzysz, że tak pięknie żyć.

Chcesz wiedzieć, gdzie twój śmiech, kiedy smutno ci.

Gdzie ten klucz do zagadek drzwi?

Masz serce tak, jak ja, czujesz jego rytm.

Serce podpowiada, że tak pięknie żyć.

Jutro popłyniemy daleko, jeszcze dalej niż te obłoki,

pokłonimy się nowym brzegom, odkryjemy nowe zatoki;

nowe ryby znajdziemy w jeziorach,

nowe gwiazdy złowimy na niebie,

popłyniemy daleko, daleko,

jak najdalej, najdalej przed siebie.

Jutro popłyniemy daleko...

Starym borom nowe damy imię,

nowe ptaki znajdziemy i wody,

posłuchamy, jak bije olbrzymie, zielone serce przyrody.

Jutro popłyniemy daleko...

Blask tego dnia zna ten, kto choć raz świętował i w pamięci schował go -

stół zdobi tort, wszyscy kryją coś, co niespodzianką zawsze zwą...

W tym dniu masz chęć tak jak król poczuć się,

bo wzbudzasz wciąż ciekawość jak nowy gość,

co rok takie święto, co roku każda z chwil

promienieje światłem, które nawet z dala lśni...

        Obchodzisz w nim swe urodziny, wtedy kończysz ileś lat,

       to dzień, na który czekasz niecierpliwie tak,

       obchodzisz w nim swe urodziny,

       wtedy tańczy cały świat i świeczki na torcie

       pochylają się też równo w takt...

 Nim zdmuchniesz je, wierz, że moc w nich jest,

dlatego o życzeniu pomyśl wpierw –

weź głębszy wdech, zgasisz jednym tchem

i twe marzenie spełni się...

Tak blisko już, już tuż, tuż prezent twój,

być może ta jedyna rzecz, sekret świec,

znów "sto lat" słychać zewsząd, sto słodkich, pięknych chwil

przekazują kartki poświęcone tobie dziś...

Było szaro buro buro szaro buro
było smutno bardzo smutno i ponuro 
a tu nagle ale heca ale heca 
idzie zima worek śniegu ma na plecach 
        Leci śnieg z dziurawego worka leci 
       
Leci śnieg na dorosłych i na dzieci 
        leci
śnieg a ze śniegiem do tej zimy 
        lecą
rymy takie białe jak ten śnieg 
A co z zimą się rymuje ? Nauszniki
ciepłe czapki narty łyżwy i szaliki
snowboardzista który „rymną” na tym śniegu 
i wygrzebał białe rymy dla kolegów 
     A jak powie z jedną panią druga pani 
     że te rymy wasze rymy są do bani
     absolutnie absolutnie się nie trapcie 
     tylko rymy do tej zimy prędko łapcie

Znowu minął rok znów za oknem pada śnieg,

Blask choinki w domu lśni, bo świąteczne idą dni.

Kolędnicy już odwiedzają każdy dom,

dzwonią sanie pośród zasp, bo kolędy nadszedł czas.

Wigilia, przystrojony biało stół

zaprasza siądź z nami wraz gościu nasz.

Opłatek weź i z nami dziel,

Bo dzisiaj radość gości w nas.

Świece płoną już najjaśniejsza świeci z gwiazd

Do wieczerzy siądźmy wraz, cicha noc otuli nas.

Znowu minął rok, kolędników słychać śpiew

Trzej królowie drogą mkną do Betlejem spieszą się.

1.Wędrówki nadszedł koniec już,

        słońce za górami zachodzi

        Ucichły śpiewy wierzb i brzóz,

       kroplami gwiazd już wieczór nadchodzi.

To ostatni już dzień wakacyjnych podróży,

spakuj plecak i idź niech ci słońce powróży

Zabierz uśmiech z traw i lasów ten ostatni raz

Wakacyjny czas się skończył przyszedł zwykły czas

  1. W schronisku zapomnianym od lat,

    raz jeszcze usiądźmy wygodnie

    Wspomnienia zabierze sobie wiatr

    i do snu ukołysze łagodnie.

  1. Przyjacielu jeszcze mamy czas,

     żar ogniska jeszcze płonie

    Jeszcze niech nas gości las,

    ogrzejmy zmarznięte nocą dłonie.

Z młodej piersi się wyrwało, w wielkim bólu i rozterce.

I za wojskiem poleciało, zakochane czyjeś serce.

Żołnierz drogą maszerował. Nad serduszkiem się użalił,

więc je do plecaka schował i pomaszerował dalej.

Tę piosenkę tę jedyną  śpiewam dla ciebie, dziewczyno.

Może także jest w rozterce zakochane czyjeś serce

może potajemnie kochasz i po nocach tęsknisz, szlochasz.

Tę piosenkę, tę jedyną śpiewam dla ciebie, dziewczyno.

Poszedł żołnierz na wojenkę poprzez góry, lasy, pola,

i ze śmiercią szedł pod rękę, taka jest żołnierska dola.

I choć go trapiły wielce kule, gdy szedł do ataku,

żołnierz śmiał się, bo w plecaku miał w zapasie drugie serce.

Wczoraj widziałem  babie  lato,

wiatr je przyganiał w moją stronę,

bielutką, cienką  nić skrzydlatą,

brałem ją w dłonie.

Jesień już, już jesień blisko,

 jesień już, już jesień blisko

W popiele piekły się ziemniaki,

dymy szły boso przez Ścierniska,

i nagle się poczułem ptakiem,

już jesień bliska.

Wczoraj widziałem  babie  lato,

Było jak mały jasny płomień

I przypomniało wszystkim ptakom,

Że pora w drogę

Zimno tak, że aż strach, jakże rozgrzać się,

korowody chłodnych myśli oziębiają mnie

Nie pomaga łyk herbaty, ani ciepły szal,

urojone z sopli kraty jak roztopić mam.

        Piosenka na rozgrzanie,

        na rozgrzanie serc.

        Rozgrzewa mnie takie granie   

        jak w domu ciepły piec.

        W przytulnym cieple nutek,

        w przytulnym cieple pauz,

         z zimnego jak lód serca

        wypłynie czasem łza.

Jak dziewczynka z zapałkami chcę szczęścia miłości,

nie rozgrzeję się słowami tymi co ze złości.

Nie rozbawią mnie pajace co na sznurkach skaczą,

mimo że jest nam tak zimno dobrze dziś pajacom.

Dla wszystkich dzieci z całego świata zbudujmy gmach.

Taki co będzie w powietrzu latał, miał szklany dach.

Hej chodźcie wszyscy z nami pod rękę z marzeniami

Precz smutki i zmartwienia bo świat się lubi zmieniać.

Hej chodźcie już jest czas przyjaźni stawiać gmach

Już czas.

Z kranów polecą mydlane bańki w kolorach stu.

Niech śpiew dociera do innych planet i wraca znów.

Zamieszka radość obok fantazji może drzwi w drzwi.

Niech z wszystkich okien płyną uśmiechy niech śnią się sny.

  1.      Kiedy nadejdzie czas wabi nas ognia blask

    Na polanie gdzie króluje zły.

    Gwiezdny pył w ogniu tym łzy wyciśnie nam dym

    Tańczą iskry z gwiazdami, a my…

Śpiewajmy wszyscy w ten radosny czas,

śpiewajmy razem ilu jest tu nas

Choć lata młode szybko płyną wiemy, że nie starzejemy się.

  1.      W lesie gdzie licho śpi ma przygoda swe drzwi,

     Chodźmy tam, gdzie na ścianie lasu lśnią:

     Oczy sów, wilcze kły, rykiem powietrze drży,

     tylko gwiazdy przyjazne dziś są.

  1. Dorzuć do ognia drew w górę niech płynie śpiew

     Wiatr poniesie go w wilgotny świat.

    Każdy z nas o tym wie znowu spotkamy się,

    A połączy nas bieszczadzki trakt

Kiedy pada za oknami srebrny deszcz

Siedzę w domu całkiem sama i ty o tym dobrze wiesz

Mówisz do mnie przez słuchawkę pełną łez

Kiedy wreszcie, kiedy wreszcie skończy się ten deszcz.

Wiej wietrzyku wiej, dobrze słychać cię

Jak przynosisz nam srebrne krople te.

Kiedy słonko nam rozjaśni taki dzień

To wyjdziemy z domu sami zaśpiewamy słonku tak

Wiej wietrzyku, świeć słoneczko śpiewaj nam

A my tańczmy, a my tańczmy w ten tęczowy dzień.

Już za parę dni, za dni parę weźmiesz plecak swój i gitarę,

Pożegnania kilka słów, Pitagoras, bądźcie zdrów,

Do widzenia wam canto cantare!

Lato, lato, lato czeka, razem z latem czeka rzeka,

Razem z rzeką czeka las, a tam ciągle nie ma nas.

Lato, lato nie płacz czasem, czekaj z rzeką, czekaj z lasem,

W lesie schowaj dla nas chłodny cień,

przyjedziemy lada dzień.

Już za parę dni, za dni parę...

Lato, lato mieszka w drzewach, lato, lato w ptakach śpiewa,

Słońcu każe odkryć twarz, lato, lato, jak się masz?

Lato, lato, dam ci różę, lato, lato, zostań dłużej,

Zamiast się po krajach włóczyć stu, lato, lato, zostań tu!

Jak kolorowych uśmiechów blask, wciąż powraca mi na myśl tak

Tak gorące i pełne marzeń lato w szumie fal.

Promień słońca i wody szum, zieleń lasów, do rzeki skok,

Przemoknięte buty tak i przed burzą w nocy strach.

Tak chciałbym, by wróciło znów choć na krótki czas

By ciepłem swoim osłoniło nas.

Lato, lato , kolorowe lato, lato ,

lato  co ty na to, lato przyjdź uśmiechnij się

Jak co dzień rano spać się chce, a wstrętny budzik budzi cię.

Jak torpeda się ubierasz i pędzisz do szkoły znów.

Minęła lekcja może już dwie znowu jedynka chcesz, czy nie.

Zamykasz oczy i śpiąc na lekcji lato widzisz w snach – ach

Tak chciałbym, by wróciło znów choć na krótki czas

By ciepłem swoim osłoniło nas.

Lato, lato , kolorowe lato, lato ,

lato  co ty na to, lato przyjdź uśmiechnij się

Nie strącaj jeszcze z drzewa liści

W tych liściach najładniejsze dłonie.

Popielą oczy przetykane,

 jakby w gałęziach rozproszone

Daj korze mruczeć na brązowo

I niech dziuplami sennie ziewa

Może jej jesień przed północą

Przyniesie do snu trochę nieba.

Nie strącaj jeszcze z drzewa liści

W tych liściach oczy masz wrześniowe.

A ja marzenia jesienno- głupie

I rudą w słońcu głupią głowę.

Cały tydzień, to wiedzy pełna głowa,

już od ósmej wytężam siły swe,

liczby, zdania, trójkąty, mądre słowa,

różnych zadań do piątku  uczę się.  

Ale kiedy sobota się zbliża,

wciąż mi na myśl przychodzi pomysł ten,

aby plecak spakować, na wędrówkę maszerować

i z przyrodą raz jeszcze spotkać się.

W poniedziałek jak zwykle po niedzieli,

wielka praca, oj, ciężki ucznia los,

tak się uczę, że w kinie nie widzieli

w piątek nawet mi już wysiada głos.

Choć pomylisz czasem wzór, choć napiszesz kilka bzdur
Za to notę niską masz, nie łam się i rozchmurz twarz.

Nie łam się, przyjdą dnie, gdy nie będzie już tak źle

Chociaż gola puścisz znów, wysłuchując przykrych słów.

Choć pod ziemię chcesz się skryć, nie łam się, to nie da nic,

Nie łam się, przyjdą dnie, gdy nie będzie już tak źle


A gdy w domu ojciec zły i uwagi robi ci,
Gdy brat idzie za nim w ślad, nie łam się, wysłuchaj rad.
Nie łam się, przyjdą dnie, gdy nie będzie już tak źle

Gdy zajęcia masz z wf, o pierwszeństwo walcz jak lew

I o wygląd zadbaj swój, nie łam się, lecz prosto stój.

Nie łam się, przyjdą dnie, gdy nie będzie już tak źle

Powiało wiatrem od Łysicy, polało deszczem z drugiej strony

i chociaż tak ponuro na ulicy, nie powiesz chyba żeś zmęczony.

Na górskich szlakach bez kompasu, gdzie nogi same nas poniosą

znów się spotkamy i wystarczy czasu na pogaduszki późną nocą.

Przy ognisku długo baj, baj, baj,

jeszcze do północy mamy sporo czasu,

przy ognisku przecież naj, naj, naj,

najcudowniej bije serce lasu.

Nie warto kilometrów liczyć, bo czasem można iść na skróty,

a gdy potrzeba, to ci ktoś pożyczy od twoich mniej dziurawe buty.

Na górskich szlakach bez kompasu, gdzie nogi same nas poniosą

znów się spotkamy i wystarczy czasu na pogaduszki późną nocą.

Klasa 7

  1. Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy.

Co nam obca przemoc wzięła,  szablą odbierzemy.

 

Marsz, marsz Dąbrowski, z ziemi włoskiej do Polski.

Za twoim przewodem  złączym się z narodem.

  1. Przejdziem Wisłę, przejdziem Wartę,

będziem Polakami.

Dał nam przykład Bonaparte, Jak zwyciężać mamy.

  

  1. Jak Czarniecki do Poznania po szwedzkim zaborze,

Dla ojczyzny ratowania  wrócim się przez morze.

  1. Już tam ojciec do swej Basi mówi zapłakany -

Słuchaj jeno, pono nasi  biją w tarabany.

Lato z ptakami odchodzi Wiatr skręca liście w warkocze.

Dywanem pokrywa szlaki Szkarłaty wiesza na zboczach

Przyobleka myśli w kolory, W liści złoto, buków purpurę...

Palę w ogniu letnie wspomnienia

Idę wymachując kosturem.

Idę w góry cieszyć się życiem

Oddać dłoniom halnego włosy,

W szelest liści wsłuchać się pragnę,

W odlatujących ptaków głosy.

Słony smak czuję w ustach, Dzień spracowany ucieka,

Anioł zapala gwiazdy, Oświetla drogę człowieka.

Już niedługo rozpalę ogień, Na rozległej, górskiej polanie.

Już niedługo szałas przytulny,

Wśród dostojnych buków powstanie.

        Mówią o mnie w mieście “co z niego za typ,

        wciąż chodzi pijany, pewno nie wie co to wstyd,

        Brudny niedomytek w stajni ciągle śpi,

       czego szukasz w naszym mieście,

       idź do diabła” mówią ludzie, ludzie pełni cnót, ludzie pełni cnót.

Chciałem kiedyś zmądrzeć i po ich stronie być.

Spać w czystej pościeli i świeże mleko pić.

Ja naprawdę chciałem zmądrzeć i po ich stronie być,

pomyślałem więc o żonie, aby stać się jednym z ludzi,

stać się jednym z nich, stać się jednym z nich.

       Miałem na oku hacjendę wspaniałą mówię wam,

       lecz nie chciała w niej zamieszkać żadna z pięknych dam.

       Wszystkie śmiały się wołając, wołając za mną wciąż:

      “ Bardzo ładny frak masz Billy, ale kiepski byłby z ciebie,

       kiepski byłby mąż, kiepski byłby mąż.”

Whisky moja żono, jednak tyś najlepszą z dam.

Już mnie nie opuścisz, nie nie będę sam.

Mówią whisky to nie wszystko, można bez niej żyć,

lecz nie wiedzą o tym ludzie,

że najgorzej w życiu to, to samotnym być, to samotnym być.

Skąd przychodził, kto go znał Kto mu rękę podał kiedy
Nad rowem siadał, wyjmował chleb Serem przekładał i dzielił się z psem
Tyle wszystkiego, co z sobą miał  Majster Bieda

Czapkę z głowy ściągał, gdy Wiatr gałęzie chylił drzewom
Śmiał się do słońca i śpiewał do gwiazd Drogę bez końca co przed nim szła
Znał jak pięć palców, jak szeląg zły Majster Bieda

Nikt nie pytał skąd się wziął  Gdy do ognia się przysiadał
Wtulał się w krąg ciepła jak w kożuch  Znużony drogą wędrowiec boży
Zasypiał długo gapiąc się w noc Majster Bieda

Aż nastąpił taki rok  Smutny rok, tak widać trzeba
Nie przyszedł Bieda zieloną wiosną Miejsce, gdzie siadał, zielskiem zarosło
I choć niejeden wytężał wzrok Choć lato pustym gościńcem przeszło
Z rudymi liśćmi jesieni  schedą

Wiatrem niesiony popłynął w przeszłość /x3
Majster Bieda

  1. Gdyby tak ktoś przyszedł i powiedział: - Stary, czy masz czas?

  Potrzebuję do załogi jakąś nową twarz.

  Amazonka, Wielka Rafa, oceany trzy.

  Rejs na całość, rok, dwa lata - to powiedziałbym:

Gdzie ta keja, a przy niej ten jacht?

Gdzie ta koja wymarzona w snach?

Gdzie te wszystkie sznurki od tych szmat?

Gdzie ta brama na szeroki świat? Gdzie ta keja, a przy niej ten jacht?

Gdzie ta koja wymarzona w snach?

W każdej chwili płynę w taki rejs! Tylko gdzie to jest? gdzie to jest?

  1. Gdzieś na dnie wielkiej szafy leży ostry nóż.

  Stare jeansy wystrzępione impregnuje kurz,

  W kompasie igła zardzewiała, lecz kierunek znam.

  Biorę wór na plecy i przed siebie gnam.

  1. Przeszły lata zapyziałe, rzęsą porósł staw

  A na przystani czółno stało - kolorowy paw.

  Zaokrągliły się marzenia, wyjałowiał step.

  Lecz ciągle marzy o załodze ten samotny łeb.

1.Tu w dolinach wstaje mgłą wilgotny dzień, 

Szczyty ogniem płoną, stoki kryje cień,

 Mokre rosą trawy wypatrują dnia,

Ciepła, które pierwszy słońca promień da.

    Ref.   Cicho potok gada, gwarzy pośród skał

              O tym deszczu, co z chmury trochę wody dał,    

              Świerki zapatrzone w horyzontu kres

             Głowy pragną wysoko jak najwyżej wznieść

  1. Tęczą kwiatów barwny połoniny łan,

Słońcem wypełniony jagodowy dzban,

 Pachnie świeżym sianem pokos pysznych traw,

 Owiec dzwoneczkami cisza niebu gra.

  1. Serenadą świerszczy, kaskadami gwiazd

 Noc w zadumie kroczy mroku ścieląc płaszcz,

 Wielkim Wozem księżyc rusza na swój szlak,

  Pozłocistym sierpem gasi lampy dnia.

Tak niedługo miało przyjść, potem długo miało być,

wymarzone, wyczekane, wyśpiewane.

Kiedy nadszedł wreszcie ten, wytęskniony pierwszy dzień

nie wiedziałem jeszcze jaki będzie dalej.

Siedem minut spóźnił się pociąg, który przywiózł mnie,

a gdy namiot wreszcie stanął nad jeziorem,

zrozumiałem wtedy, że coś mnie gryzie, coś mnie je,

nie zważając na pogodę i na wolę.

           To było lato, z komarami, lato swędzące bez przerwy,

           lato z owadami, lato, komary i nerwy.

Miał być spokój miał być czas, śpimy razem pierwszy raz

na wakacjach pod namiotem, całkiem sami.

Ważne przejścia miały być nasze noce, nasze dni,

zagubione gdzieś pomiędzy jeziorami,

a tu witamina B”Owadosol” itd.,

a gdy walka wkrótce stała się koszmarem,

gdy zwijałem namiot swój, obok mnie komarów rój,

pobzykiwał turystyczne pieśni stare.

  1. On natchniony i młody był ich nie policzyłby nikt,

    on dodawał im pieśnią sił, śpiewał, że blisko już świt.

    Świec tysiące palili mu. Znad głów unosił się dym,

    Śpiewał, że czas by runął mur Oni śpiewali wraz z nim.

Wyrwij murom zęby krat, zerwij kajdany połam bat

A mury runą, runą, runą i pogrzebią stary świat.

  1. Wkrótce na pamięć znali pieśń i sama melodia bez słów

    Niosła ze sobą starą treść. Dreszcze na wskroś serc i głów

    Śpiewali wiec, klaskali w rytm. Jak wystrzał poklask ich brzmiał

    l ciążył łańcuch i zwlekał świt, On wciąż śpiewał i grał.

  1. Aż zobaczyli ilu ich poczuli siłę i czas

    i z pieśnią, że już blisko świt.Szli ulicami miast.

    Zwalali pomniki i rwali bruk, kto z nami, kto przeciw nam

   Kto sam to nasz największy wróg A śpiewak także był sam..

Patrzył  na równy tłumów marsz, milczał wsłuchany w kroków huk

A mury rosły, rosły, rosły łańcuch kołysał się u nóg.

 

Z wielu pieców się jadło chleb, bo od lat przyglądam się światu.

Nieraz rano zabolał łeb i mówili zmiana klimatu

Czasem trafił się wielki raut, albo feta proletariatu,

czasem w podróż najlepszym z aut, częściej szare drogi powiatu

Ale to już było i nie wróci więcej

 i choć tyle się zdarzyło to

do przodu wciąż wyrywa głupie serce.

Ale to już było znikło gdzieś za nami,

choć w papierach lat przybyło

to naprawdę wciąż jesteśmy tacy sami.

Na regale kolekcja płyt i wywiadów pełne gazety

za oknami kolejny świt i w sypialni dzieci oddechy.

One lecą drogą do gwiazd przez niebieski ocean nieba,

ale przecież za jakiś czas będą mogły sobie zaśpiewać

Tajemny akord kiedyś brzmiał  Pan cieszył się gdy Dawid grał
Ale muzyki dziś tak nikt nie czuje...
Kwarta i kwinta- tak to szło  raz wyżej w dur raz niżej w moll
Nieszczęsny król ułożył- alleluja... 
            Alleluja, alleluja...  alleluja, alleluja...
Na wiarę nic nie chciałeś brać  Lecz sprawił to księżyca blask
Że piękność jej na zawsze cię podbiła...
Kuchenne krzesło tronem twym  ostrzygła cię już nie masz sił
I z gardła ci wydarła- Alleluja...

Dlaczego mi zarzucasz wciąż , że nadaremno wzywam go
Ja przecież nawet nie znam go z imienia...
Jest w każdym słowie światła błysk  nieważne czy usłyszysz dziś
Najświętsze czy nieczyste- alleluja

Tak się starałem ale cóż dotykam tylko zamiast czuć
Lecz mówię prawdę nie chce was oszukać...
I chociaż wszystko poszło źle  przed Panem Pieśni stawię się
Na ustach mając tylko- alleluja

Długośmy na ten dzień czekali Z nadzieją niecierpliwą w duszy
Kiedy bez słów towarzysz Stalin Na mapie fajką strzałki ruszy
Krzyk jeden pomknął wzdłuż granicy I zanim zmilkł zagrzmiały działa
To w bój z szybkością nawałnicy Armia Czerwona wyruszała
A cóż to za historia nowa? Zdumiona spyta Europa
Jak to? - To chłopcy Mołotowa I sojusznicy Ribentroppa
Zwycięstw się szlak ich serią znaczył Sztandar wolności okrył chwałą
Głowami polskich posiadaczy Brukują Ukrainę całą
Pada Podole, w hołdach Wołyń Lud pieśnią wita ustrój nowy
Płoną majątki i kościoły I Chrystus z kulą w tyle głowy
Nad polem bitwy dłonie wzniosą We wspólną pięść, co dech zapiera
Nieprzeliczone dzieci Soso Niezwyciężony miot Hitlera
Już starty z map wersalski bękart Już wolny Żyd i Białorusin
Już nigdy więcej polska ręka Ich do niczego nie przymusi
Nową im wolność głosi "Prawda„ Świat cały wieść obiega w lot
Że jeden odtąd łączy sztandar Gwiazdę, sierp, Hackenkreuz i młot
Tych dni historia nie zapomni Gdy stary ląd w zdumieniu zastygł
I święcić będą wam potomni Po pierwszym września - siedemnasty

Idzie diabeł ścieżką krzywą  pełen myśli złych
Nie pożyczył mu na piwo, nie pożyczył nikt.
Słońce pali go od rana, wiatr gorący dmucha,
Diabeł się z pragnienia słania w ten piekielny upał...
Idzie anioł wśród zieleni, dobrze mu się wiedzie.
Pełno drobnych ma w kieszeni i przyjaciół wszędzie...
Nagle przystanęli obaj na drodze pod śliwką.
Zobaczyli, że im browar wyszedł naprzeciwko...

Piwa nalejcie piwa dobrego piwa ze starej beczki od barmana

Kiwa się głowa kiwa od tego piwa ze starej beczki
Nie ma szczęścia na tym świecie, ni sprawiedliwości:
Anioł pije piwko trzecie, diabeł mu zazdrości...
Postaw kufel, rzecze diabeł, Bóg ci wynagrodzi,
My artyści w taki upał żyć musimy w zgodzie...
Na to anioł zatrzepotał skrzydeł pióropuszem
I powiada: Dam ci dychę w zamian za twą duszę...
Musiał diabeł aniołowi swoją duszę sprzedać
I stworzyli sobie piekło z odrobiną nieba..

Tam dokąd chciałem już nie dojdę Szkoda zdzierać nóg
Już wędrówki naszej wspólnej Nadchodzi kres
Wy pójdziecie inną drogą Zostawcie mnie
Odejdziecie sam zostanę Na rozstaju dróg

Hej przyjaciele zostańcie ze mną
Przecież wszystko to co miałem Oddałem wam
Hej przyjaciele choć chwilę jedną
Znów w życiu mi nie wyszło  Znowu będę sam
 

Znów spóźniłem się na pociąg I odjechał już
Tylko jego mglisty koniec Zamajaczył mi
Stoję smutny na peronie Z tą walizką jedną
Tak jak człowiek który zgubił Do domu swego klucz.

      Tam dokąd chciałem już nie dojdę Szkoda zdzierać nóg
     Już wędrówki naszej wspólnej Nadchodzi kres

     Wy pójdziecie inną drogą,Zostawicie mnie,
     Zamazanych drogowskazów Nie odczytam już.

A jeśli dom będę miał, to będzie bukowy koniecznie,  
Pachnący i słoneczny wieczorem usiądę wiatr gra,
A zegar na ścianie gwarzy dobrze się idzie panie zegarze,          
Tik tak, tik tak, tik tak.
Świeca skwierczy i mruga przewrotnie, Więc puszczam oko do niej,
dobry humor dziś pani ma dobry humor dziś pani ma
     Szukam, szukania mi trzeba domu gitarą i piórem,
     A góry nade mną jak niebo, a niebo nade mną jak góry.
Gdy głosy usłyszę u drzwi czyjekolwiek, wejdźcie, poproszę
Jestem zbieraczem głosów, a dom mój bardzo lubi, gdy
Śmiech ściany mu rozjaśnia i gędźby lubi, i pieśni,
Wpadnijcie na parę chwil kiedy los was zawiedzie w te strony,
Bo dom mój otworem stoi dla takich jak wy, dla takich jak wy

Zaproszę dzień i noc, zaproszę cztery wiatry.
Dla wszystkich drzwi otwarte, ktoś poda pierwszy ton,
Zagramy na góry koncert. buków porą pachnącą
Nasiąkną ściany grą, a zmęczonym wędrownikom
Odpocząć pozwolą muzyką,

bo taki będzie mój dom, bo taki będzie mój dom,

bo taki będzie mój dom

Wyczaruję ci bajkę z trawy, nieba, ruczaju,

 zaprowadzę cię w ciszę przycupniętą na skraju.

 Wyczaruję ci bajkę z samej ciszy utkaną,

złotogłowiem dobroci przystrojoną, bo dziś:

Na skraju bajki, na skraju snu

przysiadła cisza i drzemie tu;

uciekły w ciszę niebo i las

zapadły w ciszę przestrzeń i czas.

Otoczył spokój bajkę i sen,

malując wokół obrazek ten.

Na skraju bajki, na skraju snu,

przysiadła cisza i drzemie tu.

  1. Wyczaruję ci bajkę, która będzie marzeniem

ukojenia, spokoju wyciszonym spełnieniem,

wyczaruję ci bajkę z trawy, nieba, ruczaju;

zaprowadzę cię w ciszę przycupniętą gdzieś tu.

Zrozum to, co powiem  Spróbuj to zrozumieć dobrze
Jak życzenia najlepsze te urodzinowe
albo noworoczne jeszcze lepsze może
O północy, gdy składane Drżącym głosem, niekłamane
Z nim będziesz szczęśliwsza
Dużo szczęśliwsza będziesz z nim
Ja cóż - włóczęga, niespokojny duch  Ze mną można tylko
Pójść na wrzosowisko I zapomnieć wszystko
Jaka epoka, jaki wiek Jaki rok, jaki miesiąc, jaki dzień
I jaka godzina Kończy się A jaka zaczyna

Nie myśl, że nie kocham Lub, że tylko trochę
Jak cię kocham, nie powiem, no bo nie wypowiem
Tak ogromnie bardzo jeszcze więcej może
I dlatego właśnie żegnaj Zrozum dobrze żegnaj

Ze mną można tylko W dali znikać cicho

1.Pierwszy raz przy pełnym takielunku

        biorę ster i trzymam kurs na wiatr                       

        I jest, jak przy pierwszym pocałunku –

        w ustach sól, gorącej wody smak.

O ho, ho, przechyły i przechyły, o ho, ho, za falą fala mknie,

O ho, ho, trzymajcie się dziewczyny, ale wiatr, ósemka chyba dmie!

  1. Zwrot przez szlag - O.K., zaraz zrobię!

      Słyszę, jak kapitan cicho klnie,

     Gubię wiatr i zamiast w niego dziobem,

     to on mnie - od tyłu; kumple w śmiech.

3.Hej, ty tam, za burtę wychylony –

        tu naprawię nie ma co się śmiać.

        Cicho siedź i lepiej proś Neptuna,

        żeby coś nie spadło ci na kark.

4.Krople mgły, w tęczowym kropel pyle

        tańczy jacht, po deskach spływa dzień.

       Jutro znów wypłynę, bo odkryłem

       morze, noc, Żeglarską starą pieśń.

Gdy wypływał z portu stary bryg,

jego losów nie znał wtedy nikt

Nikt nie wiedział o tym, że

statkiem widmem stanie się stary bryg

Hej ho na „umrzyka skrzyni” i butelka rumu.

Hej ho resztę czart uczyni i butelka rumu.

Co z załogą zrobił stary bryg,

tego też nie zgadnie chyba nikt.

Czy zostawił w porcie ją,

czy na morza dnie? Nikt nie wie gdzie.

Przepowiednia zła jest, że ho ho,

kto go spotka marny jego los.

Ale my nie martwmy się,

hej nie martwmy się rum jeszcze jest.

Długośmy na ten dzień czekali Z nadzieją niecierpliwą w duszy
Kiedy bez słów towarzysz Stalin Na mapie fajką strzałki ruszy
Krzyk jeden pomknął wzdłuż granicy I zanim zmilkł zagrzmiały działa
To w bój z szybkością nawałnicy Armia Czerwona wyruszała
A cóż to za historia nowa? Zdumiona spyta Europa
Jak to? - To chłopcy Mołotowa I sojusznicy Ribentroppa
Zwycięstw się szlak ich serią znaczył Sztandar wolności okrył chwałą
Głowami polskich posiadaczy Brukują Ukrainę całą
Pada Podole, w hołdach Wołyń Lud pieśnią wita ustrój nowy
Płoną majątki i kościoły I Chrystus z kulą w tyle głowy
Nad polem bitwy dłonie wzniosą We wspólną pięść, co dech zapiera
Nieprzeliczone dzieci Soso Niezwyciężony miot Hitlera
Już starty z map wersalski bękart Już wolny Żyd i Białorusin
Już nigdy więcej polska ręka Ich do niczego nie przymusi
Nową im wolność głosi "Prawda„ Świat cały wieść obiega w lot
Że jeden odtąd łączy sztandar Gwiazdę, sierp, Hackenkreuz i młot
Tych dni historia nie zapomni Gdy stary ląd w zdumieniu zastygł
I święcić będą wam potomni Po pierwszym września - siedemnasty